czwartek, 2 listopada 2017

szamanka od umarlaków - martyna raduchowska


Jakieś cztery lata temu za sprawą twórczości Marty Kisiel zakochałam się w polskiej fantastyce, która ma w sobie duże pokłady ironii, czarnego i sytuacyjnego humoru. Niestety z innymi autorami tworzącymi w podobnym nurcie jest mi już nie po drodze, raczej rzadko po nich sięgam. Udało mi się do tej pory przeczytać może z kilka książek, bo z drugiej strony przed każdą z nich obawiam się, że autor jednak nie wstrzeli się w moje poczucie humoru. I tutaj właśnie na scenę wkracza Martyna Raduchowska ze swoją Szamanką od Umarlaków, w której okładce zakochałam się od pierwszego wejrzenia, choć co prawda nie ma się co dziwić, skoro wykonał ją niezastąpiony Dominik Broniek, i po prostu musiałam po nią sięgnąć. Nie zawiodłam się.

Ida Brzezińska jest czarną owcą w swojej rodzinie, skazą na idealnym rodzinnym portrecie, bo nie posiada ani krzty magicznych zdolności. Nawet ich nie pragnie, tylko marzy o życiu normalnej, młodej dziewczyny. Decyduje się na wyjazd do Wrocławia, aby rozpocząć studia psychologiczne. Niestety opuszczając rodzinny dom, wyrwała się jednocześnie spod zaklęć ochronny i wystawiła na widok wszystkim, pragnącym ukojenia duszą zmarłych. Ukrywała przed bliskimi, że jest medium, przez co wpakowała się w niezłe tarapaty. Z odsieczą przychodzi ciotka Tekla.

Opowieść spisana przez Martynę Raduchowską okazała się być czymś, czego zupełnie się nie spodziewałam, w ogromnie pozytywnym tego wyrażenia znaczeniu. Książka bardzo mnie zaciekawiła, a także wielokrotnie zaskoczyła, wywołała uśmiech na twarzy, a przede wszystkim rozbawiła. Pomimo pozornego chaosu fabuła zmierza w konkretnym kierunku i chęć poznania tego punktu kulminacyjnego niesamowicie wciąga w historię Idy. Tym bardziej, że styl autorki jest lekki i nieskomplikowany, dzięki czemu dodatkowo bardzo szybko się czyta. Jeśli chodzi o wątek fantastyczny to został bardzo fajnie przemyślany i dopracowany. Na początku mamy tutaj do czynienia głównie z magami, a gdy dziewczyna opuszcza miasto, w którym się wychowała, przechodzi bardziej w świat medium - pełen zbłąkanych dusz, przechodzenia na drugą stronę, a nawet demonów.

Jednak według mnie największym atutem Szamanki od umarlaków są bohaterowie, którzy przedstawiają całą paletę wielobarwnych charakterów z główną bohaterką na czele. Ida jest naprawdę silną kobietą, która pragnie sama zapracować na uznanie dla siebie. Co prawda do tej pory wszystko podtykano jej pod nos, ale nagłe przybycie obowiązków, których wcześniej nie wykonywała, jak sprzątanie, gotowanie czy szkolenie na medium, nie powstrzymują jej przed spełnianiem marzeń. Podczas najważniejszych wydarzeń jest bezbronna i kompletnie nie ma pojęcia, co robić, przez co trzeba ją ratować, ale nie siedzi z założonymi rękami, czekając aż ktoś zrobi wszystko za nią, tylko szuka tej pomocy. Bardzo polubiłam również ciotkę Teklę za jej starodawny sposób bycia, pewność siebie oraz charakterystyczny sposób mówienia. Z chęcią ukradłabym również idzie jej Łapacza Snów, bo Gryzak jest niezwykle uroczym i ułożonym stworzonkiem. O reszcie nie będę wam opowiadać, bo obawiam się, że mogłabym coś niechcący zaspojlerować.

Szamanka od umarlaków Martyny Raduchowskiej ogromnie mi się spodobała. Autorka wciągnęła mnie do swojego świata świetnym, wyważonym humorem oraz przyjemnym stylem pisania. Może nie stworzyła jakiegoś innowacyjnego świata fantastycznego ukrytego przed ludźmi, ale bardzo dobrze go przemyślała i świetnie przedstawiła. Oprócz tego napisała o niezwykłych bohaterach, których nie da się nie lubić. Otwarte zakończenie daje nadzieje na ciąg dalszy przygód Idy, dlatego z niecierpliwością na niego czekam.


Za możliwością przeczytania serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...