czwartek, 30 listopada 2017

komandoria 54 - marcin a. guzek


Wiedziałam o czym opowiada Komandoria 54, a okładka w sumie całkiem mi się spodobała, jednak do lektury samej książki nic szczególnego jakoś mnie nie ciągnęło. Z tego powodu przeleżała całkiem sporo czasu na półce oczekując na swoją kolej, która nareszcie nadeszła. Co najlepsze, ta niepozorna powieść, debiut autora, naprawdę bardzo mocno mi się spodobała.

Na obrzeżach wielkiego imperium stacjonuje mały oddział rekrutów Szarej Straży, wraz ze swoim dowódcą, podstarzałym Olafem. Właśnie dołączyły do nich dwie grupy nowych, przyszłych członków Zakonu. Na tych zapomnianych przez świat ziemiach maja nauczyć się rozwiązywać nadnaturalne sprawy dręczące mieszkańców, których na granicach z pogańskimi ludami jest wiele.

Nazwałabym te historię raczej zbiorem luźnych opowiadań o życiu grupki rekrutów, ponieważ każdy rozdział opowiada o innej sprawie, a połączenie między nimi, oprócz bohaterów i miejsca akcji, są dość subtelne. Każda z nich jednak niesamowicie mnie wciągnęła. Nie mogłam się oderwać, póki nie poznałam jej zakończenia. Poruszały ciekawe tematy oraz nierzadko wywoływały dreszczyk emocji, a jeszcze na sam koniec całej książki wylałam nieco łez. 

Marcin Guzek stworzył również bardzo ciekawe uniwersum, którego zaledwie zalążek poznaliśmy w tej książce i mam nadzieję, że rozwinie go w kolejnych tomach. Całość przypomina Europę z początków średniowiecza, kiedy chrześcijaństwo stawało się dominującą religią, a poganie wyrzutkami, z którymi trzeba było wojować. Tutaj mamy do czynienia jedynie z obrzeżami imperium, graniczącymi z tymi ludami, ale w wypowiedziach bohaterów da się wyczuć rozmach, z którym autor obmyślił wierzenia, topografię czy historię tego państwa. Nie mogę się doczekać, aby dalej zagłębiać się w te wszystkie zawiłości.

Jak pisałam wcześniej bardzo ważnym spoiwem wszystkich wątków są bohaterowie, obok których nie da się przejść obojętnie. Niesamowicie się do nich przywiązałam i każda śmierć niezwykle bolała. Najbardziej polubiłam Duncana - młodego chłopaka z ogromnym ambicjami i empatią, którego czasem dopadały wątpliwości - oraz Cassandrę - czującą, która świetnie kontrolowała swoje umiejętności, dzięki czemu nierzadko wybawiała wszystkich z opresji. Poza tym jest jeszcze pewna siebie, niezwykle odważna i waleczna Matylda. Clara była świetną aktorką, a także bardzo dobrze przystosowywała się do sytuacji. Edwin jako były bard, niezwykle rozluźniał atmosferę, a Magnus pod pozorami skrywał niezwykłą tajemnicę. Olaf z kolei pomimo uzależnienia i chłodnego traktowania podopiecznych, dla Duncana był niczym dobry ojciec i pokładał w nim ogromne nadzieję. Nie mogłam przejść obojętnie nawet obok ogromnej przemiany zadufanego w sobie księcia Nathaniela czy wychowanego wśród mnichów, nieśmiałego Luciusa.

Pierwsza książka Marcina A. Guzka skradła sobie moje serce dzięki świetnie skonstruowanym światowi przedstawionemu, wciągającej akcji, genialnym bohaterom, a przede wszystkim dzięki emocjom, które we mnie wywołała. Niesamowicie nie mogę się doczekać dalszego ciągu przygód tej grupki rekrutów oraz innych książek autora. Jeśli lubicie fantasy i widoczne nawiązania do historii to wam również się spodoba. Gorąco polecam.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Genius Creations.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...