poniedziałek, 3 lipca 2017

"Czarownica znad Kałuży" Artura Olchowy

okładka, czarownica znad kałuży, artur olchowyAutor: Olchowy Artur
Tytuł polski: Czarownica znad Kałuży
Wydawnictwo: Genius Creations
Wydanie polskie: 2017
Liczba stron: 726
Moja ocena: 8/10

Jednym z, według mnie, najciekawszych tematów w literaturze są wizje apokalipsy i tego, co będzie działo się po niej. Niestety na dobre i ciekawe książki w tym nurcie naprawdę bardzo trudno trafić, przez co bardzo cieszę się z każdej przeczytanej pozycji, która w pewien sposób podbiła moje serce. Gdy myślę o Czarownicy znad Kałuży w mojej głowie zapala się czerwone światełko, ponieważ jej czytanie było czasochłonne i nużące, jednak nie uważam, żeby z tego powodu była to zła książka wręcz przeciwnie jest niesamowicie wartościowa.

Niedaleko Okartowa, małej mazurskiej wioseczki, leży jezioro, przez mieszkańców nazywane Kałużą. Nad samą Kałużą mieszka starsza kobieta, która jako jedyna w okolicy pamięta czasy sprzed trzeciej wojny światowej, potrafi czytać, pisać i leczyć ludzi w skuteczny sposób. Z tego powodu, przez ludzi pogrążonych w analfabetyzmie uważana jest za czarownice, która paktuje z diabłem. Jednak zawsze z chęcią przyjmują jej pomoc, zwłaszcza w podbramkowych sytuacjach, a kobieta nigdy jej nie odmawia.

Powieść Artura Olchowy jest długo i nużąca, jednak na pewno warta uwagi oraz czasu, które dla niej poświęciłam. Autor z niesamowitą, niemal orwellowską, precyzją snuje swoją opowieść o świecie, który po brutalnej wojnie cofnął się w rozwoju do czasów średniowiecza. Nie przeszkadzała mi szczątkowo akcja przez większość książki, ponieważ skupiona byłam na podziwianiu świetnych opisów zamkniętej, prostej i tradycyjnej wiejskiej społeczności Okartowa oraz wkładu Starszej w ich rozwój. Dopiero gdzieś w połowie lub trzech czwartych pojawia się całkiem wciągająca akcja w sensacyjno-kryminalnych klimatach i idealnie wkomponowuje się w całość utworu, ponieważ potwierdza, jak bardzo tytułowa bohaterka zżyta jest ze swoją wioską.

Zaczęła pomagać im z nudów i czystej dobroci serca, jednak wraz z upływem lat weszło jej w to nawyk. Traktowała okartowskich jedynie, jak przedmioty badań i z powodu dolegliwości wieku starczego coraz rzadziej przybywała do wioski. Atmosferę podsycał konflikt z obecnym proboszczem, a dodatkowo przybycie młodego wikarego. Krótka rozłąka z tym miejscem pozwoliła jej przypomnieć, nie tylko o tym, że swoją wyższość nad innymi wykorzystuje w odpowiedni sposób, ale również, że dla swoich wieśniaków potrafi zrobić bardzo wiele. Niejednokrotnie irytowała mnie swoim oschłym zachowaniem starowinki, jednak również w wielu momentach imponowała wiedzą i doświadczeniem. Na pewno jest bardzo ciekawie skonstruowaną postacią - kimś z pogranicza dwóch, skrajnie różnych epok i w obu świetnie się odnajduje, choć nie od samego początku.

Zdecydowanie bardziej polubiłam jej świeżo upieczonego ucznia Michała, syna jednego z okartowskich rolników. Chłopak jest z natury niezwykle inteligenty i posiada ogromny zapał do nauki, choć wiele rzeczy trzeba jeszcze w nim naprostować. A poza tym jego ojca, prostego człowieka z prostymi zasadami, który zawsze na pierwszym miejscu stawia dobro swojej rodziny oraz Marysię Kitzmanową, niezwykle sympatyczną i pomocną młodą wdowę w zaawansowanej ciąży. Trudno mi jednak powiedzieć, czy jakiegoś bohatera szczególnie znienawidziłam. Większość miała swoje zrozumiałe cele i motywy, a ja po prostu bardziej byłam po stronie Starszej niż jej przeciwników. Jednak zabrakło mi nieco rozwinięcia postaci burgmajstra Marcina Wójcika. Chciałabym się dowiedzieć, co popchnęło go szaleństwa!

Czarownica znad Kałuży to bardzo ciekawa wizja świata po trzeciej wojnie światowej, który pozbawiono wiele rozwiązań technicznych, edukacji, opieki zdrowotnej i wielu innych rzeczy, bez których my nie umielibyśmy przeżyć. Obserwujemy go z perspektywy kobiety, która zna również naszą rzeczywistość. Czarownica jest bardzo rzetelnym i skrupulatnym narratorem, co nadaje książce świetnego klimatu. Poza nią Artur Olchowy przedstawia nam również wielu ciekawych i niejednoznacznych bohaterów. A choć nie jest to porywająca książka to uważam, że naprawdę warto się z nią zapoznać.


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Genius Creations

.fanpage instagram twitter lubimy czytać

PS. Uczestników wyzwania serdecznie zapraszam do facebookowej grupy, która powstała, aby dzielić się swoimi upadate'ami i poleceniami :) kliknij tu -> Czytam nie tylko Amerykanów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...