niedziela, 25 czerwca 2017

"Rok Wilkołaka" Stephena Kinga

okładka, stephen king, rok wilkołakaAutor: King Stephen
Przekład: Braiter Paulina
Tytuł polski: Rok Wilkołaka
Tytuł oryginalny: Cycle of the Werewolf
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Wydanie oryginalne: 1983
Liczba stron: 139
Moja ocena: 6/10

Po przeczytaniu Wielkiego Marszu, który niezbyt przypadł mi do gustu, ani przez chwilę nie poczułam, że muszę zrobić sobie przerwę od książek Kinga. Wręcz przeciwnie miałam ochotę sięgnąć po coś jeszcze, żeby przypomnieć sobie o mistrzowskim kunszcie mojego największego, literackiego autorytetu. Zdecydowałam się na króciutką książkę, której tytuł od bardzo dawna chodził mi po głowie.

W małym, idyllicznym Tarker Mills rozpoczyna się rok grozy. Raz w miesiącu, w noc pełni księżyca ktoś ginie tragicznie rozszarpany przez rozszalałe dzikie zwierzę. Wśród mieszkańców rozchodzi się plotka, że po ich miasteczku grasuje wilkołak. Z każdym miesiącem jest coraz niebezpieczniej. Czy ktoś wreszcie powstrzyma bestie i przywróci spokój przerażonym ludziom?

Rok Wilkołaka składa się z dwunastu opowiadań odpowiadającym dwunastu miesiącom roku kalendarzowego. Każde z nich jest opisem kolejnych morderstw dokonanych przez tytułowego wilkołaka. Niestety jednak większość z nich jest opisane jedynie pobieżnie lub całkowicie pominięte dając czytelnikowi pole do własnego wyobrażenia sobie tych makabrycznych scen. Nie przemawia to do mnie. Wolałabym przeczytać, jak sam King sobie to wszystko wyobraża w najdrobniejszych szczegółach i właśnie dlatego sięgnęłam po tę książkę. Całkowicie zawiodłam się w tej kwestii jednak nie mogę powiedzieć, żeby pogrążało to całość historii. 

Rok Wilkołka stanowi najlepsze wydanie Stephena w pigułce - małomiasteczkowy klimat i groza czająca się gdzieś za rogiem naszego domu, w osobach, po których najmniej się tego spodziewamy. Idealnie nada się na początek przygody z autorem lub gatunkiem dla kompletnych laików w dziedzinie literatury grozy. Dla bardziej zaprawionych w boju będzie to jedynie lekka lektura na jeden wieczór i nie wywoła u nich nawet gęsiej skórki. Odwołuje się do pierwotnego strachu przed mitologicznymi stworami, który wraz z rozwojem popkultury w nas zanikł.

Ta książka na pewno jest lepsza niż Wielki Marsz, jednak wciąż daleko jej do największych arcydzieł w dorobku Stephena Kinga takich, jak Martwa Strefa, Cmętarz Zwieżąt czy Sklepik z Marzeniami. Nie żałuję, że po nią sięgnęłam, ale wiem, że nie zapamiętam jej na długo. Był to raczej taki krótki, udany przerywnik między bardziej absorbującymi lekturami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie komentarz, ponieważ bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania o książkach. Pamiętaj jednak, że jest to miejsce na dyskusje na temat posta, a nie spam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...